Śmieci przy obozie I, Ararat

Nie chcę nikogo osądzać, ale to niestety jest problem, którym nikt nie czuje się w obowiązku przejmować - ani turyści, ani miejscowi. O ile autochtonów. którzy zostali wychowani na modłę "zużyte - wyrzucam za okno", jestem w stanie zrozumieć, tak nie pojmuję śmiecących turystów. Może każdy chce się tu czuć wielkim zdobywcą i nie zaprzątać sobie głowy tak prozaicznymi sprawami jak śmieci? Efektem takiego myślenia jest choćby ta nieprzyjemna kupka śmieci przy I obozie.

O ile dla potrzeb fizjologicznych wystarczyłoby wyznaczyć miejsce, tak odpowiednie zajmowanie się innymi odpadami wymaga czasu. A skoro nikt nie jest za to odpowiedzialny, to każdy ma to głęboko w tamtych spodniach. Łącznie z władzami utworzonego przed paru laty Ağrı Dağı Milli Parkı, których zadaniem nie powinno być jedynie ciągnięcie pieniędzy z permitów.

W II obozie widzieliśmy na szczęście próby radzenia sobie ze śmieciami przez niektórych Kurdów, jednak nie każda metalowa puszka czy szklana butelka spali się za parę minut...

Ciekawe jak to jest rozwiązywane na wyższych, bardziej popularnych górach? Na Kilimandżaro każdy chodzi ze swoim kibelkiem...


Zobacz powiązania:

Skomentuj...