Obszczaj obszczyj

Obszczaj obszczyj

Oj naraziliśmy się celnikom - skąd jednak mogliśmy przypuszczać, że po odpowiednim uderzeniu w stół z każdego paszportu powinien niepostrzeżenie wypaść 1 lej za miłą obsługę?

— Płackartnych mijsc niet! - słyszymy w sołotwyńskiej kasie.
— A kupe?
— Tolka dwa.

No cóż... to się nam zapowiada powrót obszczyjem. Niepewne nastroje łagodzi nam niesamowita cena biletu - 4 zł za 15 godzin jazdy.

W pociągu prowadnik z wywalonym brzuszyskiem proponuje nam piwo, z głośnika zaczynają dobiegać przeboje rosyjskiej estrady. Jest klimat. Pod wieczór robi się jednak coraz tłoczniej. Jak w abstrakcyjnym półśnie widzę znienacka pojawiające się wokół cygańskie rodziny, babcie siadające mi na nogach, Ukrainkę upychającą po pociągu kilkadziesiąt skrzynek z kwiatkami. A na to wszystko nasz prowadnik patrząc na nasz grajdoł stwierdza, że zrobiliśmy mu bałagan w pociągu! Co za podróż...

Na dodatek przejście granicy w powrotną stronę wymagało od nas wyjątkowo wysublimowanych strategii oraz manewrów kolejkowych. Ale nasz zespół radzi sobie z Ukraińcami znakomicie!

Skomentuj...