19 maja 2015
Adam Rugała
Była godzina 12:33, 6 sierpnia 2013 roku, gdy osiągnęliśmy 2000 m n.p.m. Zsiedliśmy na minutę z rowerów, by chwilą przerwy uczcić ten moment, jakże dla nas symboliczny. Znajdowaliśmy się bowiem w Górnej Swanetii, na drodze do mitycznego Uszguli, a za kolejnym zakrętem mieliśmy ujrzeć pierwsze zabudowania tej jednej z najwyżej położonych wiosek Europy. Wioski, do której docieraliśmy już w nieśmiałych myślach wiele razy, kreśląc palcem po mapie niezliczone ilości serpentyn. Sporo kropel potu zrosiło gruzińską ziemię, byśmy mogli się tu znaleźć. Emocje rosły więc z każdą chwilą...
Nierzeczywista rzeczywistość
Klimat wioski Uszguli i spektakularność jej położenia są tak oderwane od rzeczywistości, że nie byłem w stanie przejść do porządku dziennego - czyli ot tak, rozejrzeć się wokół i jechać dalej. Zmysły chłonęły otoczenie i nie mogły przestać. Pomimo wczesnej pory dnia, pytanie czy zostajemy tu na dłużej stało się pozbawione jakiekogolowiek sensu - w milczeniu zgodziliśmy się na spędzenie tutaj przynajmniej jednego dnia. I cieszyliśmy się, mając przed sobą wizję rozłożenia się na trawie i nasiąkania niesamowitym otoczeniem. Otoczeniem nie byle jakim - właśnie znajduję się u podnóża najwyższego szczytu Gruzji i jednego z najwyższych na Kaukazie - Szchary (5193 m).
Nieopodal, spod lodowca głównej grani Wielkiego Kaukazu, wypływa najważniejsza rzeka Górnej Swanetii - Inguri. Samo Uszguli (ang. Ushguli, gruz. უშგული) składa się de facto z 4 osad: Murkmeli, Chazhashi, Chvibiani, Zhibiani, położonych na wysokości od 2100 do 2200 m n.p.m. Wszystkie wypełnione średniowiecznymi, swańskimi wieżami. Prężą się dumnie ku granatowemu niebu, nie przejmując się ani na chwilę swoim wiekiem.
Historię widać jak na dłoni - wyobrażam sobie jak klany przez wieki chroniły się w swoich osadach, a poszczególne rodziny, osłaniały się w swoich wieżach przez wiele miesięcy, wyniośle nie dawały się podbić. Uważa się, że niektóre z wież powstały jeszcze w VI wieku.
Niedostępność
Wrażenie oderwania od świata potęguje też kuriozalna niedostępność tego miejsca. W dzisiejszych czasach najszybciej można tu dojechać autem terenowym z Mestii. Nie chcę deprecjonować jednak tego osiągnięcia - trzeba się postarać, żeby postawić tu swoją stopę. To wszystko jednak niknie wobec tego, co musieli przeżyć pierwsi osadnicy. Zastanawiam się i rozmyślam, ale nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak twardzi to musieli być ludzie. Bez jakikcholwiek zdobyczy techniki pokonali te wszystkie góry, przełęcze, rzeki, by ostatecznie wybrać na osiedlenie się miejsce, które jest przez pół roku całkowicie odcięte od świata.
Na mieście
Podróżując po Górnej Swanetii, przyzwyczaiłem się do widoku wszędobylskich świń i krów. To jednak nic wobec ulicznego życia wioski Uszguli. Świnie spacerują ulicami, kozy stoją na werandach i balkonach, a krowy wszystkiemu dostojnie się przyglądają. Wrażenie wzmaga jeszcze zauważalny brak ludzi. Zwierzęta całkowicie zawładnęły osadą. Uszguli to istny folwark zwierzęcy.
Górujący nad całą wspólnotą Uszguli, położony na wzgórku kościół Lamaria. W tle strome ściany Szchary. Całość dopełniona ciepłymi barwami zachodzącego słońca - to z pewnością jeden z obrazów, który przenika do szpiku kości, przewracając dotychczasowe spojrzenie na piękno.
Nic nie trwa wiecznie
Widać, że Uszguli się zmienia i powoli będzie zatracać swój swański, niedostępny charakter na rzecz turystycznej atrakcji. Są tu już i sklepy i guesthouse'y. Nietrudno się dziwić, że to miejsce będzie przyciągać wielu ludzi. Sam przecież jestem jednym z nich. Wciąż nie jest to jednak popularny cel wycieczek. W sezonie wakacyjnym, w ciągu jednego dnia, wszystkich obcokrajowców mogłem policzyć na palcach może nie dwóch rąk, ale czterech kończyn.
Zauważyłem, że najczęściej trafiają tu turyści przyjeżdżając wynajmowanymi autami terenowymi. Wyjeżdżają rano z Mestii, w Uszguli są koło południa. Spędzają w okolicy parę godzin, po czym wracają na wieczór do Mestii. My, zostając w Uszguli na noc, mieliśmy wrażenie samotności i surowości. Otoczeni górami o 3 kilometry wyższymi mogliśmy poczuć się jak dawni Swanowie. Zimne powiewy wiatru znad lodowców nas tylko w tym utwierdzały.
Okoliczne góry
Uszguli to świetna baza wypadowa na trekking po okolicy. Pierwsze popołudnie poświęcamy na sielankowe wejście na grzbiet Lamalialesgora, z którego wyśmienicie widać ścianę Szchary oraz dolinę Inguri, w której leży Uszguli. Następnego dnia wędrujemy na Mafkreni - ważniejsze szczyty Wielkiego Kaukazu są na wyciągnięcię ręki.
Można także podejść pod lodowiec Inguri u podnóża Szchary lub uderzyć na południe - ku szczytom Gvibari, czy Dadiashi. Możliwości nie brakuje. Gór też nie.
Dalej w drogę
Po 3 dniach i 2 nocach spędzonych w swańskiej rajskiej krainie podejmujemy decyzję o ruszeniu w dalszą drogę. Ładujemy obóz na rowery i startujemy w kierunku przełęczy Zagar (Zagaro, 2623 m n.p.m.).
Kolejne etapy
▷ Zugdidi → Mestia
▷ Mestia → Uszguli
▶ Uszguli - czy ja śnię?
▷ Uszguli → Lentechi
Zainteresował Cię ten wpis? Może warto podzielić się nim z innymi?
Tagi: Gruzja, Kaukaz, Pętla Swanetii, Swanetia, Uszguli
6 lat temu
Artur Bowsza
Minionego, w czasie dwumiesięcznej przeprawy przez Kaukaz, również zdobyłem Uszguli na rowerze. Widok wyłaniających się spomiędzy gór kamiennych wież, oświetlonych blaskiem zachodzącego słońca, będę mieć przed oczami do końca życia. Niesamowite miejsce.
Zachęcam do zapoznania się z moją relacją na: wielkarajza.pl...uszguli/
Pozdrawiam
Skomentuj...