Zugdidi → Mestia

Góry Relacje Miejsca

Droga z Zugdidi do Mestii to pierwszy fragment Pętli Swanetii. 150 kilometrów serpentyn, zjazdów, podjazdów, malowniczych wiosek, gościnnych autochtonów, a przede wszystkim powalających widoków. Jadąc w górę doliny rzeki Inguri, wdzieramy się w owiane tajemniczością, wysokogórskie królestwo Swanów.

Wjazd do Swanetii

Właśnie znajdujemy się w Zugdidi, mieście będącym stolicą okręgu Megrelii i Górnej Swanetii. Podświadomie czuję bliskość Abchazji, wszak granica znajduje się parę kilometrów stąd. Zugdidi oznacza po megrelsku duże wzgórze - tłumaczenie nazwy brzmi dowcipnie odnosząc 100 metrów wysokości bezwględnej do gruzińskich, górskich standardów.

Zbliża się już wieczór, więc postanawiamy przejechać parę kilometrów w poszukiwaniu miejsca na biwak. Jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy z miasta, a zostajemy zatrzymani przez patrol policji:
Dokąd jedziecie?
Proste pytanie, a nie wiem, co odpowiedzieć panu policjantowi.
Do Mestii - mówię po chwili zastanowienia.
Dziś już nigdzie nie pojedziecie, zaraz noc, gdzie śpicie?
W namiocie. Znają panowie jakieś dobre miejsce na namiot? — chcę odwrócić konwersację, by nie być ciągle tym wypytywanym. Policjanci naradzają się przez chwilę.
Wsiadajcie, podwieziemy Was w świetne miejsce — odpowiadają Gruzini, rozochoceni całym przedsięwzięciem.
Nie, naprawdę nie trzeba.
Wsiadajcie, to rozkaz — śmieje się jeden z policjantów.
A rowery? — pytam.
Nie ma problemu, wrzućcie na pakę.

Dolina Enguri i wrota Swanetii w okolicy wioski Lia

No to jedziemy! Po jakichś 10 minutach zatrzymujemy się przed posterunkiem policji:
Zmiana naszej jurysdykcji — mówi kierowca — dalej podwiezie Was ktoś inny.
Zamieniamy auto i zamieniają się także policjanci. Jedziemy dalej. Po następnych 10 minutach sytuacja się powtarza. A po kolejnych pięciu? Znowu to samo! Zaczynamy szczerze powątpiewać, czy głuchy telefon działa i ostatni policjanci w ogóle wiedzą, dokąd jadą. Jest już ciemno, gdy zatrzymujemy się przy tartaku.
To tutaj — mówią ucieszeni strażnicy.

Lia is my proud, Gruzja

Idealne miejsce na rozbicie namiotu okazuje się być jednym wielkim mokradłem. Policjanci trąbią na pożeganie i życzą powodzenia w dalszej wyprawie. Na szczęście pan z tartaku okazuje nam wielką gościnę i po chwili przy gruzińskim winie pijemy toasty za przyjaźń Polszy i Sakartwelo.

Jest nowy dzień. Zatrzymujemy się w okolicy Dżwari, by zrobić zakupy na dalszą droge. Po wyjściu ze sklepu podjeżdżają do nas policjanci, witają serdecznie i mówią:
Będziemy Was eskortować.
Dziękujemy, ale naprawdę nie trzeba — odpowiadam.
Tak będzie bezpieczniej. Poeskortujemy Was przez chwilę — sympatycznie, ale nie znając sprzeciwu, rzuca jeden z policjantów.
Cóż było robić - ruszamy więc. Po chwili spoglądamy się za siebie i widzimy, jak terenowy radiowóz jedzie zółwim tempem jakieś 100 metrów za nami i mruga ostrzegawczo niebieskimi lampami na lewo i prawo. Jedziemy tak przez 20 minut, po czym policjanci zrównują się z nami, życzą powodzenia i znikają za pierwszym zakrętem.

Za Dżwari, przekroczywszy most na rzece Magana, mamy pierwszy podjazd - 10%. Za zakrętem, niczym strażniczka strzegąca wjazdu do krainy Swanów, stoi pierwsza swańska wieża. I krowy na drodze. Tak, to tutaj musi się rozpoczynać Swanetia.

Pierwszy podjazd na trasie Pętli Swanetii, tuż za Jvari

Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz palące słońce, raz oberwanie chmury. Niektóre tak obfite, że nie da się jechać. Zatrzymujemy się więc co chwilę i pod płachtą od namiotu przeczekujemy złe warunki.

5 km za Dżwari (Jvari), na wysokości ok. 500 m n.p.m., zjeżdżamy na chwilę z głównej drogi. Po odbiciu w lewo i przejechaniu kilkudziesięciu metrów, otwiera się widok na wielką Zaporę Inguri. To druga najwyższa na świecie betonowa zapora łukowa. Znajdująca się tam hydroelektrownia odpowiada ponoć za 46%[1] gruzińskiego zapotrzebowania na energię (!) Betonowy kolos faktycznie robi wrażenie, zwłaszcza w ciemnych obłokach nadchodzącej burzy.

Zapora Inguri, Gruzja

Pniemy się mozolnie, zostawiając za sobą kolejne serpentyny. Droga biegnie zboczem w dolinie rzeki Magana, by na wysokości ok. 730 m n.p.m. osiągnąć niewyraźną przełęcz.

Droga do Mestii

Teraz czeka nas pierwszy dłuższy zjazd. Żal tracić osiągniętą wysokość, lecz szybko o tym zapominamy, widząc przed sobą jezioro zaporowe na rzece Inguri. Przy tej pogodzie wygląda potężnie i mrocznie.

Rzeka Inguri, Swanetia

Trasa idzie dalej przy prawym brzegu rozlewającej się rzeki. Pogoda nie jest jednak nastawiona do nas przyjaźnie. Kolejne oberwanie chmury postanawiamy przeczekać w przydrożnej szopie. Czas miło płynie w towarzystwie naszego kompana - Luisa, poznanego rowerzysty z Peru.

Co jakiś czas most, tunel. I woda. Tryskająca wszędzie woda. Swańska, pyszna i ożywcza. Nie mylili się napotkani Gruzini, którzy dowiadując się o naszym celu podróży mówili: tylko pijcie wodę ze Swanetii - nie ma lepszej w całej Gruzji!

Tunele na drodze do Mestii

W wiosce Bardżaszi (Barjashi), składającej się z trzech domów, atakują nas pasące się na drodze, wszędobylskie świnie. Uważamy to za dobry sygnał, by zatrzymać się na chwilę i coś tutaj zjeść.
Miejsce ma potencjał — myślę — nie od parady wiszą tu 2 zdjęcia jedzenia. Co z tego, że na pierwszym widać pół kubdari, a na drugim... więcej kubdari.
A szto u was można kuszać?
Wsjo u nas jest. Jest kubdari.
Eta wsjo?
Sałat toże jest.
Zamawiamy więc wsjo i pierwszy raz próbujemy typowo swańskiego dania - chaczapuri z mięsem. Przekąska jest bardzo w porządku.

Mostek na rzece Inguri, Swanetia

Zbliża się wieczór, więc powoli zaczynamy się rozglądać za miejscem na biwak. Nie jest łatwo znaleźć coś w tak górzystym terenie. Skręcamy jednak na wyczucie w prowadzącą do góry dróżkę. Kilkadziesiąt metrów wyżej lądujemy pod drzewem na sympatycznej półce skalnej. Idealnie!

Pierwsze ośnieżone szczyty

Pobudka, zwijamy obóz i już po chwili docieramy do Chaiszi (Khaishi) - jest to chyba największa wioska położona na drodze do Mestii.

W Chaiszi (Khaishi), Swanetia

Widok na Chaiszi (Khaishi), Swanetia

Wspinamy się dalej wzdłuż rzeki Inguri, krajobrazy z każdą chwilą bardziej urzekają.

Podjazd w górę doliną rzeki Inguri

Droga do Mestii w okolicy Dizi

W wiosce Dizi, składającej się zaledwie z kilku domostw, zatrzymujemy się na obiad. W sympatycznej atmosferze zjadamy po szaszłyku i sałatce. Właścicielka przydrożnego baru skarży się, że ludzie omijają Dizi na trasie do Mestii:
Wszyscy tylko Mestia i Mestia. A tutaj też jest pięknie!
Trudno pani nie przyznać racji.

Gruzińska paniGruziński pan

Na dobre kierowanie po gruzińskich serpentynach wypijamy też po piwie Zedazeni. Ruszamy w dalszą drogę.

Droga do Mestii

Na Pętli Swanetii

Dolina rzeki Inguri robi wrażenie.

Doliną rzeki Inguri, Swanetia

Pętla Swanetii, okolice wioski Zemolucha (Zemolukha

W okolicy wioski Zemolucha (Zemolukha, Zeda Lukha) zaczynają wyrastać przed oczami pierwsze ośnieżone szczyty. Przykładowo takie Tsalgmili (3993 m):

Tsalgmili (3993 m), Swanetia

Jest tak uroczo, że nie śpiesząc się, postanawiamy wcześniej się zatrzymać, rozłożyć biwak na soczystozielonej polanie i rozkoszować się okolicą.

Biwak w Zemolucha (Zemolukha)

Zobaczyć Uszbę

Słońce wcześnie zagląda nam do namiotu. Chmury leniwie muskają wierzchołki gór. Powoli zbieramy się i ruszamy w dalszą drogę.

Góry Kaukazu na drodze do Mestii

Podjazd na Pętlii Swanetii

Parę kilometrów przed Beczo (Becho) osiągamy ~1500 m n.p.m., najwyższy punkt na trasie do Mestii.

Najwyższy punkt na drodze do Mestii (~1500 m n.p.m), Swanetia

Samo Beczo położone jest na 1260 m n.p.m. Rozpoczynamy więc zjazd i...

Swańskie zielone zbocza

... za zakrętem bombarduje nasze oczy niesamowity widok - górująca nad okolicą Uszba w całej swojej krasie!

Uszba góruje nad okolicą, Gruzja

Ze względu na swoją niesamowitą sylwetkę, Uszba zwana jest Matterhornem Kaukazu.

Uszba - widok z okolicy wioski Kartvani

W Beczo zjadamy obfite śniadanie w doborowym towarzystwie. Stół ugina się pod ciężarem gruzińskich przysmaków...

Gruziński obiad w Beczo (Becho)

U Swanów na obiedzie, Beczo (Becho)

Nie przejeżdżamy nawet paru kilometrów a zostajemy zaproszeni na kawę - tym razem przez pracowników przydrożnej cementowni. Gruzińska, mocna kawa dodaje nam sił. Co za gościna!

Zaproszenie na kawę w cementowni

W wiosce Latali droga odbija w dolinę rzeki Mulkhura. Wyjeżdżamy na ostatnią "prostą".

Droga do Mestii - ostatnia prosta

Zaczynają pojawiać się liczne skupiska swańskich wież.

Swańskie wieże

Jest i Mestia.

Wjazd do Mestii

A w centrum Mestii futurystyczny komisariat policji.

Komisariat policji, Mestia

Podsumowanie

Dystans według:

- Google'a 134 km
- gruzińskich znaków drogowych 138 km
- licznika rowerowego 152.66 km

Wysokości:

Start 121 m n.p.m.
Najniżej położony punkt 113 m n.p.m.
Najwyżej położony punkt 1496 m n.p.m.
Koniec 1404 m n.p.m.

Wzniosy i spadki:

Suma podjazdów 6020 m ↑
Suma zjazdów 4737 m ↓

Kolejne etapy

Pętla Swanetii

▶ Zugdidi → Mestia
Mestia → Uszguli
Uszguli - czy ja śnię?
Uszguli → Lentechi

 

Zainteresował Cię ten wpis? Może warto podzielić się nim z innymi?

Tagi: Gruzja, Kaukaz, Mestia, Pętla Swanetii, Swanetia

Geoland - travel map no. 4: Samagrelo-Svaneti
Geoland - travel map no. 4: Samagrelo-Svaneti

1:200 000 | Geoland, Tbilisi

Jak to przy skali 1:200 000, trudno spodziewać się świetnej dokładności.

Dobra, jako poglądowa mapa Swanetii i okolic.

Geoland - trekking maps
Geoland - trekking maps

1:50 000 | Geoland, Tbilisi 2011

Moim zdaniem najlepsze mapy gruzińskiej części Kaukazu. Koniec z przedrukami rosyjskich sztabówek. Mapy można kupić w firmowym sklepie w Tbilisi - cena to 10 lari za sztukę. Dostępne są następujące arkusze:

— #1 - Omalo, Pass Abano, Mount Diklosmta
— #2 - Shatili, Mutso, Mount Didi Borbalo
— #3 - Barisakho, Roshka, Juta, Asa Gorge
— #4 - Khevi, Mount Kazbegi, Gudauri, Truso
— #7 - Oni, Resort Utsera, Resort Ghebi
— #8 - Ushguli, Lashkheti, Mount Shkhara
— #9 - Mestia, Ushguli, Lashkheti
— #10 - Mount Ushba, Mestia

8 lat temu

Honorata

Super, dokładnie przed dwoma tygodniami stamtąd wróciłam więc tym bardziej było mi miło zobaczy to wszystko jeszcze raz, pozdrawiam! :)

8 lat temu

Marysia

Co za historie! Kocham takie:) Bardzo przyjemnie się czyta, a jeszcze przyjemniej ogląda;)

Skomentuj...